1 grudnia, 1 stopień na termometrach i tylko 8 godzinna zasiadka – czy da się w takich warunkach złowić karpia? Większość powiedziałaby, że szanse są znikome, jednak ta wyprawa temu przeczy !
Był to zwykły grudniowy dzionek – zdrobnienie odnosi się do długości zimowych dni. Każdy z nas wie, że są one w zimie niezwykle krótkie. To tylko utrudnia złowienie ryby. Jednak dzięki odpowiedniej strategii udało mi się odnieść sukces i złowić kilka ryb w tak krótkim czasie. Opowiem Wam trochę o tym co (moim zdaniem) zapewniło mi sukces.
Pierwsza i najważniejsza zasada którą się kieruje o tej porze roku brzmi : „nie jest to czas na sprawdzanie nowych wód. Wyprawa na znaną Ci wodę zwiększy szansę na złowienie zimowego karpia.” Wybrałam się więc na zbiornik dobrze mi znany, na którym nie mam problemu ze zlokalizowaniem podwodnego dołka. No właśnie – słowo klucz : „dołek”. To właśnie tam szukam ryb o tej porze roku. Głębsze partie zbiornika mogą być karpiowym zimowiskiem.
Kolejną zasadą jest minimalizm – małe przynęty i mało zanęty. Ryba o tej porze roku nie żeruje aktywnie. Nie ma sensu grubo nęcić. Nie chodzi nam bowiem o to, żeby ryby wpłynęły w nasze łowisko, szybko się najadły i opuściły nęcone miejsce.
Warto stosować szybko pracujące mieszanki o małej frakcji. Mówiąc to mam na myśli na przykład stick mix i drobny bo 2 milimetrowy pellet. Zrobimy nimi szybkie i spore zamieszanie, a ryby nie przejedzą się chwilę po wpłynięciu w nasze łowisko.

Każdy może mieć inny sposób na przechytrzenie zimowych karpi. Mój sposób już znasz – jaki jest Twój?
