Uroczysko karpiowe jest znane wśród wielu karpiarzy – słynie z dużych okazów karpi, amurów i jesiotrów. To właśnie ze względu na bogaty rybostan wędkarze z całego kraju decydują się na wyjazd nad tę wodę.
Moja pierwsza wizyta na tym łowisku nie była owocna – po 4 dobach wróciłam z nowym PB leszcza – 5,5kg. Zasiadka odbywała się w kwietniu, jednak pogoda wskazywała na zupełnie inną porę. Śnieg, ujemne temperatury i brak brań aktywności karpi wielu zniechęciłaby do ponownych odwiedzin tej wody. Jednak obiecałam sobie, że wrócę na Uroczysko aby wyrównać rachunki😅

Tak też się stało – we wrześniu zameldowałam się ponownie na tej wodzie. Tym razem solo i z zupełnie inną strategią. Los chciał, że wylądowałam na stanowisku numer 11. Ta strona łowiska słynie z ciasnoty i grobli utrudniającej wbicie szpilek od namiotu. Na szczęście pogoda podpowiadała jedynie opady deszczu – brak wiatru sprawił, że nie bałam się spać w namiocie, który nie jest odpowiednio przytwierdzony do podłoża. Zasiadka była dla mnie ciężka, bowiem musiałam w pojedynkę bawić się z wywózką i holem z pontonu.
Po przyjeździe na łowisko zdecydowałam się na obserwację wody – chciałam sprawdzić gdzie pojawiają się ryby aby móc wyznaczyć potencjalne miejsce do położenia zestawów. Niestety nie udało mi się zaobserwować aktywności ryb – postanowiłam więc sondować wodę na dystansie nie przekraczającym 250 metrów. Deeper potwierdził moje przypuszczenia – blat i niewielka warstwa mułu na dnie. Zdecydowałam się więc na położenie zestawów na 200 metrach. Po ostukaniu dna wybrałam miejsce, postawiłam marker zmierzchowy i wróciłam na brzeg. Pogoda wskazywała na to, że w każdej chwili może zacząć padać więc nie tracąc czasu wywiozłam swoje zestawy – zajęło mi to sporo czasu bowiem była to moja pierwsza w pełni samodzielna zasiadka, na której wywoziłam zestawy pontonem w pojedynkę. Na samym początku zasiadki postanowiłam przygotować 2 mieszanki do nęcenia. W pierwszej znalazły się kulki 20mm ananasowe z serii wellmix, ugotowany orzech tygrysi i 14mm pellet halibutowy. Całą mieszankę zalałam liquidem o aromacie orzecha tygrysiego. Druga mieszanka była zdecydowanie drobniejsza – w jej skład wchodziły ugotowane konopie, 4mm pellet monstercrab, 20mm kulki monstercrab z serii naturalseed i wellmix. Całość zalałam liquidem owocowym.


Wywiad z innymi wędkarzami łowiącymi na tym zbiorniku skłonił mnie ku stosowaniu większych mieszanek – unikanie drobnego pokarmu miało mi pomóc w uniknięciu brań leszczy, które na tym łowisku osiągają piękne rozmiary. Jednak niezależnie od tego jak piękne okazy leszcza wchodziłyby w moje łowisko – to nie jest gatunek, po który przyjechałam na uroczysko. Chyba 99% karpiarzy jest w stanie stwierdzić, że leszcze ( nawet te ogromne ) są tylko niechcianym przyłowem na karpiowych zasiadkach.
Zestawy starałam się przewozić rano i bezpośrednio przed zmrokiem – oznaczało to dwie wywózki dziennie aż trzech zestawów – było to o tyle trudne, że zbiornik jest stosunkowo płytki a obsada na stanowisku dość gęsta – poruszanie się silnikiem momentami było bardzo utrudnione i jedyne co mi pozostawało to ćwiczenia ramion za sprawą intensywnego wiosłowania. To, co zapamiętam chyba najbardziej z tej zasiadki to moje zakwasy spowodowane częstymi wywózkami…

Pogoda, w której przyszło mi łowić była dość kapryśna – już niskie temperatury w nocy z poprzedzającymi je opadami nie ułatwiały zadania – nie ma nic gorszego od przemoknięcia po nocnym holu bez możliwości wysuszenia się czy ogrzania farelką. Ale właśnie! Skoro mowa o zadaniu warto wspomnieć o tym na co liczyłam przyjeżdżając na Uroczysko karpiowe – jak większość wędkarzy przemierzających Polskę liczyłam na złowienie karpia 20+. Jak wszyscy wiemy na tym łowisku nie jest to bardzo trudne w związku z dużą populacją tej wielkości ryb na łowisku. Jednak wędkarstwo jest jakie jest – możemy wypruwać sobie żyły a ryby i tak nie będą z nami współpracować tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Robiłam co w mojej mocy i udało mi się wypracować kilka brań, które pozwoliły mi położyć kilka sztuk na macie. Jednak zamiast rozpisywać się o wszystkich rybach chciałabym podzielić się z Wami holem, który na dłuuuuuugo pozostanie w mojej pamięci. Mowa o rybie, której hol trwał ponad 1,5 godziny. Los chciał, że gdy nastąpiło branie grałam sobie w karty z ekipą znajdującą się dwa stanowiska dalej. Było już grubo po zmroku, więc na moje szczęście nie zdjęłam czołówki z głowy. Branie było niesamowite – bardzo szybka rolka na środkowym zestawie, który nawiasem mówiąc został wciągnięty w silnik w czasie powrotu do brzegu. W związku z tym, że nie zauważyłam wyraźnych uszkodzeń na lince i była to ostatnia wywózka tej zasiadki stwierdziłam, że zostawię zestaw bez korekty miejsca mimo, że przesunął się o kilka metrów od nęconej przeze mnie miejscówki. Nie ukrywam – byłam już zmęczona całą zasiadką i jedyne o czym myślałam to pakowanie się i powrót do domu, który miał zając około 4 godzin. Rolka oderwała mnie od partyjki w remika i rozpoczęłam bieg do wędek. Mogę się założyć, że pobiłam rekord na 100 metrów w czasie tej nocnej przebieżki. Gdy wzięłam wędkę do rąk ryba bez większego przejęcia stanęła na środku wody nie dając się odkleić od dna. Odjechała dobre 50 metrów więc założyłam, że wylądowała w zaczepie. Chwila pompowania i podjęłam szybką decyzję – wsiadam na ponton i płynę po prawdopodobnie ostatnią rybę zasiadki. Gdy tylko postawiłam jedną nogę w pontonie ryba odkleiła się od dna i dała się podciągnąć jakieś 50-80 metrów. Postanowiłam więc zostać na lądzie i holować rybę z brzegu. Jak się później okazało, była to dobra decyzja. Ryba przez cały czas trwania holu zbliżała się do mnie o jakieś 50 metrów i oddalała się o ten sam dystans przepływając zmiennie na lewą i prawą stronę. Dynamiczne odjazdy w trakcie holu podpowiedziały mi, że jest to jesiotr, który słynie z takich zachowań. Po 1,5 godzinnej walce udało się zobaczyć przeciwnika, z którym się mierzyłam – był to jesiotr. Na moje szczęście wokół mnie znalazła się grupka wędkarzy, którzy dzielnie kibicowali mi przez cały okres trwania holu. Jesiotr okazał się tak duży, że nie dość, że nie mieścił się do mojego podbieraka, to na dodatek wyciągnięcie go z wody wymagało zaangażowania dwóch, silnych osób. Po chwili starań udało mi się nakierować rybę na rozłożony worek karpiowy i razem z moimi remikowymi rywalami wyciągnęliśmy go na brzeg. Ryba była zdecydowanie większa niż zakładałam! Zdecydowaliśmy się na szybkie ważenie – miałam wagę do 27 kg więc dalej nie wiem, czy moje aktualne PB zostało prawidłowo zważone. Sesja zdjęciowa wymagała zaangażowania drugiej osoby – nie byłam w stanie bezpiecznie utrzymać tej ryby w pojedynkę. Co więcej w trosce o dobro okazu zdecydowałam się na ekspresową sesję zdjęciową – zakładałam, że po takim czasie holu jesiotr będzie wymagał dotleniania w wodzie. Waga, jaką przyjęłam wynosi 34,5kg. Jest to moje aktualne PB jesiotra, którego nie planuję przebijać w najbliższej przyszłości. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie jestem fanką tego gatunku, jednak ciężko byłoby się nie cieszyć z tak pięknego okazu, który zafundował mi niesamowity wycisk i adrenalinę.

Można powiedzieć, że zasiadka na Uroczysku upłynęła pod znakiem jesiotra – złowiłam ich całkiem sporo mimo, że nie nastawiałam się na ten gatunek. Jednak mogłam to przewidzieć – śmierdzący mix skutecznie zwabił je w moje łowisko. Jednak nie zmienia to faktu, że udało mi się także złowić kilka pięknych karpi, które sprawiły mi jeszcze więcej radości. Wszystkie ryby złowione na mojej 4 dniowej zasiadce znajdziecie w galerii poniżej.







Czy wyciągnęłam jakieś lekcje z mojej drugiej zasiadki na Uroczysku? Oczywiście ! Następnym razem będę unikała śmierdzących aromatów aby wyeliminować brania jesiotrów. Nęcenie zanętą o grubszej frakcji było strzałem w dziesiątkę! Wyeliminowałam brania drobnicy – na tym zależało mi najbardziej. Czy wrócę nad ten zbiornik? Jeżeli czas i fundusze na to pozwolą to tak. Postaram się pojechać tam przynamniej raz w sezonie 2023 i jeszcze raz spróbuję zapolować na te większe miśki.
Moją historię znacie – jestem ciekawa jakie są Wasze doświadczenia z tym łowiskiem? Macie pozytywne, czy negatywne odczucia? Woda jest duża i bogata w rybę, jednak jest to blat z dużą presją wędkarzy, co potrafi skutecznie zniechęcić do przyjazdu w to miejsce… Koniecznie dajcie znać co sądzicie o tej wodzie 🙂 A może macie jakieś cenne wskazówki, które okażą się pomocne przed moją kolejną wyprawą na Uroczysko Karpiowe?
Wędkarska piona!
Justyna Tochwin
